sobota, 20 stycznia 2018

138. "Mara Dyer. Przemiana" Michelle Hodkin


Seria o Marze Dyer jest bardzo tajemnicza, od pięknych, ale mrocznych, przyciągających wzrok okładek, a kończąc na treści i tym charakterystycznym dla niej klimacie. Przeczytałam już pierwszy tom, który bardzo mi się spodobał. Czy "Mara Dyer. Przemiana" utrzymuje poziom? 


"Potrząsnęli moją klatką, żeby zobaczyć czy potrafię ugryźć. Kiedy mnie wypuścili, przekonali się, że odpowiedź brzmi [tak]"

Mara Dyer znowu budzi się w szpitalu, ale tym razem jest to klinika psychiatryczna. Niestety nikt nie chce jej uwierzyć, że na komisariacie widziała Juda, swojego byłego chłopaka, który zginął pod gruzami opuszczonego szpitala psychiatrycznego. Bohaterka domyśla się, iż od tego momentu musi być ostrożna, aby przekonać innych, że nie jest szalona. Jest jej jednak bardzo ciężko, gdyż sama nie ma pewności, czy może sobie ufać. 

"Czasami największą tajemnicę najłatwiej jest wyznać obcej osobie" 

Dziewczyna zostaje członkiem Programu Terapeutycznego "Horyzonty", gdzie jej stan ma się poprawić. Mara próbuje wrócić do normalnego życia, ale nie jest jej to pisane. Zaczyna dostawać wiadomości wypisane krwią martwych zwierząt, ciągle czuje się obserwowana i osaczona. Wie, że to sprawka Juda, który chce ją zastraszyć, ale nie może o tym nikomu powiedzieć. 

"Każdy jest trochę szalony. Jedyna różnica pomiędzy nami a nimi jest taka, że oni lepiej się maskują" 

Jedynym wsparciem jest dla niej Noah, który wierzy w jej słowa. Zaczynają wspólnie sekretne śledztwo, ale nie mogą znaleźć nic na temat Juda, czy jego rodziny. Przerażona Mara coraz bardziej przestaje sobie ufać i powoli rozpada się na kawałki. Zauważa, że coś się w niej zmienia i coraz mniej czuje się sobą. W poznaniu prawdy o sobie duży wpływ może mieć historia jej nieżyjącej babci.


Drugie tomy w trylogiach często pełnią funkcję pomostu między pierwszą, a trzecią częścią. To w nich akcja się uspokaja, wyjaśniają się niektóre zagadki, a my przygotowujemy się do finału. Co za tym idzie, niekoniecznie jest to najciekawszy tom w serii. Ale Michelle Hodkin nie podążyła za utartymi schematami. "Mara Dyer. Przemiana" na każdym kroku zaskakuje

W tej trylogii bardzo ważną kwestią jest klimat. I tu autorce udało się znakomicie wykreowanie psychodelicznej atmosfery, którą odczuwamy od pierwszych stron. Nigdy nie możemy być pewni gdzie jest granica między rzeczywistością a szaleństwem. A narracja z punktu widzenia Mary bynajmniej nam w tym nie pomaga. Główna bohaterka wcale nie jest wiarygodnym narratorem, o czym można było się przekonać już w "Tajemnicy", kiedy to zaczęła miewać halucynacje będące efektem traumy, jaką dziewczyna przeżyła w ruinach zakładu psychiatrycznego. Ten fakt fascynuje, ciekawi, sprawia, że chcemy poznać prawdę.

W tej części o wiele łatwiej było podążać za akcją, gdyż mieliśmy już ogólny zarys sytuacji, w której znajdowała się bohaterka. Chociaż nadal nie do końca mogliśmy jej zaufać, to jednak przychodziło to szybciej niż w pierwszym tomie. Kiedy niektóre wątki zostały rozwiązane, pojawiły się kolejne. Ciągle coś się działo. Wystarczyło żeby Mara zaczęła czuć się lepiej i wątpić w swoje szaleństwo, nagle znów stawała się przerażona. Jedyną osobą, do której mogła się zwrócić był Noah. Tylko on wierzył jej, kiedy mówiła o tym, że Jude żyje i ją prześladuje. Nawet jeśli nikt inny go nie widział oprócz niej. Jude przecież zginął pod gruzami starego psychiatryka. Nic dziwnego, że dziewczyna sama zaczyna wątpić w to, co widzi i co się dzieje wokół niej. Krwawe wiadomości, okaleczone zwierzęta i poczucie, że ktoś czyha na jej życie przerażają ją jednak coraz bardziej.


Mara jest bardzo ciekawą postacią, inteligentną i niesamowicie silną. W "Przemianie" widzimy jak powoli zaczyna rozpadać się na kawałki, nie daje sobie rady z ciężarem, jaki przyszło jej dźwigać. Na szczęście może zaufać chłopakowi, którego kocha. Ufa mu nawet bardziej niż samej sobie. Noaha poznajemy w tej części z nieco innej strony. Jest tu bardziej poważny, czuje się odpowiedzialny za Marę, staje się jej podporą. Wątek romantyczny, który się tu pojawia, jest idealnie wpleciony w akcję. Jest czymś istotnym, ale nie dominuje i nie ma wpływu na rozwój wydarzeń. Relacja bohaterów nabiera tempa i bardzo wyczekiwałam scen z ich udziałem, ponieważ ich uczucie widać jak na dłoni. Równocześnie uwielbiałam ich utarczki słowne.  

W "Przemianie" poznajemy nowych bohaterów, za sprawą umieszczenia Mary w Horyzontach. Autorka jednak nie skupia się na nich jakoś szczególnie. Wraca też postać, którą już znaliśmy - stary dobry Jamie. Naprawdę ubogaca treść swoimi ironicznymi docinkami. Natomiast tajemnicza postać Juda, o którym nie do końca wiemy czy żyje, sprawia, że druga część serii staje się coraz bardziej krwawa i przerażająca. A zakończenie? O, rany!, radzę nie czytać książki w nocy. Oczywiście powieść zakończyła się cliffhangerem, i chociaż rączki mnie świerzbią, żeby sięgnąć po finałowy tom, to jednak się go boję. Przeczuwam, że będzie dużo krwi i przemocy. 

Seria o Marze Dyer ma w sobie coś z powieści paranormalnej, psychologicznej, ale też z horroru. A ja nie czytam, nie oglądam, nie słucham horrorów. Po prostu, nie (nawet rzadko oglądam filmy od 16 lat, a co dopiero od 18 - wierzcie, nie mam już "naście" lat). Może za jakiś czas odważę się sięgnąć po "Zemstę", ale nie w tym momencie. 

Jak ocenić drugą część trylogii Michelle Hodkin? Jak najbardziej mi się podobała i oczywiście polecam tę serię (przynajmniej do drugiego tomu). Kontynuacja trzyma poziom i jest naprawdę wciągająca. Poza tym ma jakąś głębię, co nie zawsze możemy spotkać w książkach dla młodzieży. Oceniam na 5/6 


grafika w poście: zdjęcia autorstwa Heather Landis: play.kapook.com

1 komentarz:

  1. Mnie na seria wymęczyła i do tej pory nie przeczytałam ostatniego tomu :(

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz! ♥

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...