poniedziałek, 7 września 2015

118. "Elita" Kiera Cass


"Elita" to druga część serii "Selekcja" napisanej przez Kierę Cass. Z przyjemnością powróciłam do tej baśniowej historii i do księcia Maxona. "Rywalki" przyjęłam dobrze, chociaż uważam, że były trochę niedopracowane. Jak w takim razie odebrałam "Elitę"?

"Miłość była rodzajem cudownego strachu"

Zgodnie z tradycją, gdy książę Illei osiągnie dojrzałość wybiera żonę, która jest jedną z ludu. Odbywa się to poprzez Eliminacje. Trzydzieści pięć dziewcząt, każda z innej prowincji, walczy o koronę i miłość księcia. America nie chciała brać w tym udziału, ale kiedy trafiła do pałacu zaczęła się przyzwyczajać do nowych warunków. Teraz, kiedy jest jedną z sześciu dziewcząt tworzących Elitę, walka staje się jeszcze bardziej zacięta. 

"Gdybym mógł, oszczędziłbym ci łez na resztę życia" 

Dziewczęta, które zostały w pałacu i są przyszłymi potencjalnymi księżniczkami, są poddawane kolejnym próbom. Wykonują zadania, które mają uświadomić im na czym polega rola królowej i z czym musi się ona zmagać. Rywalizacja miedzy bohaterkami jest duża, tym bardziej, że ich postępy są oglądane przez całe społeczeństwo. Ich pobyt w pałacu staje się więc mniej sielankowy niż na początku.

"Jak mogłam podejmować decyzję, wiedząc, że tak czy inaczej część mnie będzie rozpaczać?"

America wciąż zmaga się ze swoimi uczuciami. Jest coraz bardziej pewna tego, co czuje do Maxona, ale nie może zapomnieć o Aspenie, który nieoczekiwanie zjawia się w pałacu. Kontakt z człowiekiem, którego wcześniej tak szczerze kochała sprawia, że America zaczyna się zastanawiać, czy jest odpowiednią osobą i czy sprawdziłaby się w roli królowej. Tymczasem rebelianci stają się coraz bardziej niecierpliwi i częściej dają o sobie znać. Istnieje ryzyko zakończenia Eliminacji.


Przy recenzowaniu "Rywalek" określiłam tę książkę jako magiczną. Bo, szczerze, naprawdę takie było moje wrażenie. Każda mała dziewczynka kiedyś marzyła o byciu księżniczką, mieszkaniu w zamku i poślubieniu księcia na białym koniu. Wydaje mi się, że podczas czytania pierwszej części tej serii obudzona została moja mała dziewczynka, która zachwyciła się historią. Myślę jednak, że chociaż mój początkowy zapał nie ostygł, to ta mała dziewczynka ustąpiła miejsca większej dziewczynce (mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi) i dostrzegłam słabe strony serii. Biorąc to pod uwagę, moja opinia o "Elicie" jest trochę bardziej krytyczna.


W pierwszej kolejności muszę powiedzieć o tym, że "Elita" ma bardzo dużo wad. I chociaż to one przeważają, to przeszłam obok nich w miarę obojętnie. Wychodzi na to, że nadal jestem pod wrażeniem powieści, a to chyba dobrze :) Książka była wystarczająco dobra, aby na jakiś czas zająć moje myśli. Tak naprawdę bardzo spodobał mi się pomysł na fabułę (nawet jeśli nie jest za bardzo oryginalny), ale wykonanie już trochę mniej. Szczerze żałuję, że ta historia jest tak niedopracowana, bo w innym przypadku mógłby wyjść z tego całkiem niezły romans. Nie mówię już o tym, że mogłaby to być dobra antyutopia, bo na to nie ma chyba szans. Autorka skupiła się na relacjach głównej bohaterki ze swoimi amatorami, omijając szczegółowe zagłębianie się w sposób w jaki funkcjonuje stworzony przez nią świat.

Ta niedopracowana fabuła sprawia wrażenie, że wszystko może lada moment rozsypać się jak domek z kart. Jest pełno niedomówień (które pokazane w inny sposób mogłyby być zaletą, ale nie są), niektóre fakty nie są spójne lub są przemilczane, jest po prostu płytka. A gdyby autorka dodała do niej trochę więcej głębi, to naprawdę zrobiłaby bardzo fajną rzecz. To prawda, że w tym tomie poznajemy trochę dokładniej historię powstania Illei. Wątek rebeliantów też jest ciekawy i zajmujący, czasami nawet bardziej niż ten romantyczny. Dowiadujemy się np. o co walczą buntownicy i czemu atakują pałac. Ale to nadal za mało! W tym zakresie nie dostałam tego, czego oczekiwałam i trochę się rozczarowałam. Miałam wrażenie, że autorka zaczęła coś, a później tego nie skończyła.


Bohaterowie, tak jak poprzednio, są trochę bezbarwni i nijacy. Postaci drugoplanowe właściwie nie wyróżniają się niczym szczególnym, a z pierwszoplanowymi też nie jest lepiej. Może zacznę od Americii, bo to ona najbardziej dała mi się we znaki. Doprawdy, jeszcze nie spotkałam tak niezdecydowanej postaci! Bohaterka zmienia zdanie raz po raz, jest jak chorągiewka na wietrze. A że jest narratorką, trzeba poradzić sobie z jej wewnętrznym dylematem czego tak naprawdę chce. Coraz bardziej uświadamia sobie, że kocha Maxona, ale gdy ten tylko zniknie jej z oczu, od razu widzi tylko Aspena. I na odwrót. Prawie cała fabuła "Elity" skupia się na wędrowaniu Americii w tę i z powrotem, od księcia do strażnika. Podobało mi się, że Aspen zszedł na drugi plan i dziewczyna najczęściej myślała o Maxonie. Ale nie podobała mi się już jej nielojalność wobec księcia i dawanie nadziei Aspenowi. W końcu była bardziej przychylna Maxonowi, mogła zakończyć to od razu, ale to byłoby przecież nie w jej stylu...

Najbardziej denerwowało mnie to, że mimo tego, iż grała na dwa fronty, od razu miała za złe Maxonowi, gdy ten zbliżył się do innych dziewcząt. W sumie, początkowo ja też miałam do niego o to pretensje, ale w końcu uznałam, że cała wina leży po stronie dziewczyny. Książę był cierpliwy i wyrozumiały i choć też narozrabiał co nieco, to nie mam mu tego za złe. To co robił stało się dlatego, że nie rozumiał Americii (zresztą, kto ją rozumie?). Chciałabym, żeby Maxon był szczęśliwy, ale trudno mi kibicować Americe ze względu na to jaki ma charakter. Jak sprawa ma się z innymi bohaterami? Aspen niby jest, ale tak naprawdę go nie ma. Wydaje mi się, że pojawił się tylko po to, by America miała jakiś moralny dylemat. Za to król Clarkson pokazał się od innej strony i to było dla mnie zaskoczenie, bo po pierwszym tomie inaczej o nim myślałam. Przy okazji poznajemy kilka brudnych tajemnic królewskiego rodu, które są jakimś urozmaiceniem.

Podsumowując, niby zawiodłam się na "Elicie", ale też uważam, że nie jest to zła kontynuacja. Po prostu jest utrzymana na tym samym poziomie co "Rywalki". Powieść jest lekka i prosta, czyta się ją szybko i przyjemnie. Jest też przewidywalna, no bo przecież już w pierwszej części było wiadomo jak skończy się ta historia. Ja mimo wszystko przeczytam kontynuację, bo jestem ciekawa nie tego jaki będzie skutek, ale w jaki sposób to się skończy. Oceniam na 3,5/6




7 komentarzy:

  1. Te okładki są taki śliczne, że jestem skłonna przymknąć oko na wszystkie niedociągnięcia w fabule :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Te okładki są tak śliczne że zachęcają do tej serii ;) Nie dawno zaczęłam Rywalki więc zobaczymy czy zabiorę się za Elitę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam, czytałam :D
    Seria nie zachwyca, ale możę się spodobać :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Już kilka osób namawiało mnie do lektury tej trylogii, jednak ja od samego początku nie miałam ochoty tego ruszać. I jak widać miałam nosa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja ,,Elitę" jeszcze jakoś przeczytałam, ale z ,,Jedyną" miałam już problem. Strasznie się nudziłam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Również po przeczytaniu tej książki mam podobne odczucia.
    Buziaki, dodałam bloga do obserwowanych!
    modnaksiazka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Z miłą chęcią przeczytam całą serię jeżeli tylko znajdę ją w bibliotece pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz! ♥

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...